Myślałem, że w tym filmie po prostu zaprezentuje się obecny stan wiedzy, a tymczasem jest to zbiór rozmaitych fantazji z rzadka tylko przeplatanych faktami. Jacyś pokątni "bibliści", pożal się Boże, duby smalone bredzą. Do tego jeszcze dołożyła się polska tłumaczka, która np. nie odróżnia "gematrii" od "geometrii" i myśli, że w Nowym Testamencie jest 27 ewangelii. Ani to mądre, ani nawet zabawne. Zainteresowanym radzę, by po prostu poczytali ewangelie apokryficzne, teksty z soboru w Nicei, to, co pisał Leonardo da Vinci itp. Nie dawajcie się nabrać cwaniaczkom, którzy oczywiście "oficjalny kościół" zawsze chętnie oskarżą o fałszerstwa, chciwość itp., a sami mieszając ludziom w głowach trzepią kaskę aż (im) miło!
Po pierwsze nie jest to wątek o książce Browna ani o filmie według książki Browna.
Po drugie, książka Browna nie jest w tym względzie "czystą fikcją". Jest tam wprost mowa o Kościele katolickim i jego historii oraz doktrynie, a nie na przykład o "sekcie pampilianów wierzących w wielkiego Bebo". Jest ona dokładnie w takim sensie oskarżeniem Kościoła, w jakim "Komu bije dzwon" Hemingwaya jest pochwałą jednej ze stron w wojnie domowej w Hiszpanii. I strona ta bardzo dobrze o tym wiedziała wydając tę powieść w masowych nakładach.