miałem dwugodzinne deja vu, 3 pokolenia w podwórku, wspólna praca, wspólna zabawa, te same problemy, te same dylematy, nawet nocny spacer głowy rodziny po gospodarstwie - to wszystko zdarzyło się w pewnej wsi pod Kielcami
Ja takich doświadczeń nie miałam, ale i tak autentyczność tego filmu jest niezwykła
Szkoda Ago,że nie miałaś takich doświadczeń :)
Ja miałem jako sąsiad dużej, wielopokoleniowej,rolniczej rodziny na obrzeżach miasta.
Bardzo zamożnej rodziny,która umiała się dostosować do zmieniających się trendów.Sielanka to nie była.Obowiązki od rana do nocy.Z trójki dzieci trochę starszych ode mnie dwoje pozostało samotnych do końca życia.Dziesiątki hektarów pól ,które już wiele lat temu można było sprzedawać jako działki rozrastającego się miasta pozostało własnością starzejących się,nieumiejących wyrwać się z zaklętego kręgu rodzeństwa.
A schorowaną babkę tej wspaniałej ,wielopokoleniowej rodziny odwiedzała i dbała o nią sąsiadka ,moja Mama bo rodzina była zajęta na gospodarstwie...
podbijam obserwacje bo mimo że jako rolnik widzę tu ludzi mających rzeczywisty kontakt z tą profesją, tak wykreowany przez reżysera obraz jest zbyt sielankowy i idylliczny. Być może jak wielu w Polsce obraz wsi rolniczej ma się z tych wypadów świątecznych do dziadków które w skali codziennego znoju nie były nigdy zbyt reprezentatywne